Migoczące konfetti

Siedzieli w kuchni na popołudniowej kawie. Ona delektowała się lekko orzechowym smakiem i miłym ciepłem rozlewającym się przyjemnie na języku, on zaś szybko odstawił kubek i zaczął składać talerze po obiedzie.

– Oj tam! – Człowiek machnął lekceważąco ręką i zrobił minę Człowieka Bardzo Zajętego.

-Trwonisz je! – powtórzyła Uważność i wymierzyła w niego oskarżycielskiego palca wskazującego. – Pękają ci jak nic nie znaczące mydlane bańki na wietrze, z głośnym plum, którego nawet twojemu uchu nie chce się usłyszeć. Trwonisz liczne chwile swojego życia, a co gorsza, trwonisz także chwile innych ludzi. Czytaj dalej

O Człowieku, któremu korona z głowy spadła

Człowiek bardzo się starał. Balansował to na jednej nodze, to na drugiej, robił wielokrotne piruety, obroty i uskoki. Trzymał pion, dumnie wypinał pierś, a, żeby było dostojniej, także i brodę. Pilnował się jak nieustępliwy policjant, gdy tylko mógł spoglądał do lustra, a gdy tego zabrakło, to w surowe zwierciadła źrenic innych, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

Spójrzmy prawdzie w oczy. Nigdy nie było. Zawsze było coś nie tak. Czytaj dalej

Bo ludzie nie chcą wiedzieć

– Aha! – wykrzyknął nagle Człowiek i zatrzymał się w swych niezwykle ważnych codziennych czynnościach, o których wnet zapomniał. Nareszcie załapał. Olśnienie przyszło niespodziewanie, a przecież poprzedzone latami rozmyślań, kolekcjonowania wspomnień okraszonych gorzkim rozczarowaniem i niemych nocnych refleksji. Był z siebie bardzo dumny. Ale im większa Duma z dokonanych odkryć wypełniała jego piersi, tym większy Smutek osadzał się na zapadających się coraz głębiej ramionach. Czytaj dalej

W stronę Życia

Deszcz kropił z nudów, chmury rozlały się po niebie, jak zanadto rozwodniona akwarela. Wiatr powiewał tu i ówdzie, zwłaszcza w okolicach ówdzie dmuchając srogim zimnem. Człowiek rozejrzał się zdezorientowany i wszedł pod chybotliwy daszek wiaty przystankowej.

– No, to poczekam sobie chwilę. – odstawił na bok ciężką walizkę i usiadł na obchodzącej z bordowo-pomarańczowej farby ławeczce. Zrobiło mu się nawet całkiem przyjemnie, stopy nie bolały, deszcze nie spływał po twarzy. Zaczął rozglądać się na boki. Ciekawe, po lewej, na horyzoncie, słońce zaczęło witać się z drżącymi z tęsknoty mokrymi drzewami. Zaglądało też do okien niewielkich domów, przytulonych do tętniących zapachami i smakami ogrodów. Ale wokół przystanku wciąż siąpił deszcz, odbierający Człowiekowi ochotę choćby na wstanie. Czytaj dalej

Nieusuwalny kadr

Człowiek powrócił z dalekiej podróży.

Był u kresu. Przekroczył granice, o których istnieniu nic nie wiedział. Nikt nigdy nie wspomniał, nie ostrzegł, nie zdradził, że istnieją tak mroczne sekrety przygotowywane przez los. Nikt nie powiedział, co za nimi czyha w złowrogich króliczych norach, które wyglądały przecież z początku tak zwyczajnie. Zanim załamał się świat. Nikt nie dał instrukcji obsługi, nie przedstawił algorytmów działania, nie poinformował uprzejmym głosem, w jaki sposób w koszmarnej katastrofie sięgać po maskę tlenową, bo ratującej maski zwyczajnie nie było, był za to obezwładniający krzyk, jego własny, ale obcy do szpiku kości.

Czytaj dalej

Niechlujny bubel

No nie mógł już dłużej przymykać oka, zaprzeczać ani nawet przeinaczać. Nadszedł ten moment w jego życiu, gdy musiał stawić temu czoła. Postanowił nazwać to wprost – był niechlujny. I wcale nie chodziło tutaj o ubłocone buty, nieświeżą koszulkę noszoną od dwóch dni czy zapleśniałe kubki po kawie wciśnięte za fotelem. W tym zakresie nie miał sobie nic do zarzucenia.

Człowiek był niechlujny w relacjach z innymi ludźmi.

Czytaj dalej

Myśli przyłapane: Zeszły czwartek

Zdaje się, że zmiany często przychodzą niespodziewanie. Najpierw czekasz nie wiadomo na co. Pojawia się pierwsza myśl, wewnętrzne mrugnięcie, jak błyskawica, matko boska, a może by tak…? Ale czy tak można, czy to w ogóle jest możliwe? I wtedy odzywa się ponury głos: Pewnie nie, nie ma co się zastanawiać, bo to śmieszne. Odwracasz się zawstydzony od myśli, udajesz, że jej nie ma, chrząkasz skrępowany, po czym zaglądasz do telefonu, nie wiadomo po co, ale to zawsze zajmuje kojąco i ręce, i uwagę. Czytaj dalej

Zmarszczki trwogi

Klucz jak na złość nie chciał się przekręcić, zamek zgrzytał i rzęził jak sfatygowana maszyna do szycia.

– Wymienię cię wreszcie, zobaczysz!

Motywacja zadziałała. Drzwi pośpiesznie uniżonym ukłonem zaprosiły do środka. Człowiek gwałtownie ściągnął buty, aż podleciały z piruetem pod sufit. Stanął sztywno przed lustrem. Uśmiechał się szeroko. Twarz łagodna, lekko zaciekawiona, wyrażała pogodę i hart ducha. Poczuł mdłości. Czytaj dalej